niedziela, 30 listopada 2014

Krysia leje wosk





Andrzejki. Krysia świętowała już w piątek w szkole i wróciła mocno niezadowolona.

- Mi się zupełnie nie podobało. - tłumaczy oburzona Krysia, gdy ją odbieram ze szkoły - Bo była wróżba z butami. I wiesz czyj bucik pierwszy dotarł do dywanu?

- Chyba się domyślam - mówię.

- Właśnie! A wiesz, co to oznacza? Że ja pierwsza za mąż wyjdę! To straszne jest. Mi się te wróżby w ogóle nie podobają! I potem jeszcze w świetlicy przebijaliśmy serduszka. I mi jakieś imię męża wyszło. Ale już nie pamiętam jakie. I potem przebijaliśmy jaki ten mąż będzie. I mi wyszło, że zabawny.

- To chyba dobrze?

- Wcale nie dobrze, bo ja za mąż się nie wybieram i o zakochaniu nawet rozmawiać nie chcę. Ani słyszeć. Więc lepiej mi teraz o tym nie mów.

Zatem nie mówię. I dzisiejsze wróżby miałyśmy też z przebijaniem. Ale nie o zakochaniu, tylko o przyszłości. I Krysi wyszło, że będzie żyła 150 lat, będzie pilotem samolotu, policjantką albo malarką, a w przyszłym roku pojedzie na wieś, nad morze, do Wrocławia i do Afryki. A mieszkać będzie w pałacu :)

Potem Krysia wykonała swoją własną wróżbę i okazało się, że w przyszłym tygodniu w szkole pozna literkę "H", a nie pozna "B".

Wieczór zakończyłyśmy laniem wosku. I Krysi wyszedł woskowy ptaszek. A mi księżyc :) Krysia mówi, że pewnie  w kosmos polecę. I fajnie!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz